sobota, 21 grudnia 2013

Występ na przedszkolnej wigilii...

Kilka dni temu w przedszkolu odbyła się Wigilia. W sumie, żeby się za bardzo nie pogrążyć, to na tym powinnam skończyć relację. Ale no cóż...
W związku z tą Wigilią były występy. Mi w udziale przypadł niezły kawałek wierszyka, który miałam powiedzieć na początku, na przywitanie. Z nauką problemu nie było. Dwa dni i śmigałam te kilkadziesiąt słów:)) Ale przyszedł dzień Wigilii i okazało się, że wszystkie próby przed dziećmi to nic. Trzeba było to powiedzieć przed całą zgrają Rodziców, z których każdy chyba trzymał przynajmniej jeden aparat i jedną kamerę. No masakra! I cóż. Zacięłam się, powiedziałam, że nie powiem i już! Nikt mnie wcześniej nie oświecił, że to dla takiej publiki... Do dziś jestem obrażona za takie niedoinformowanie!
Późniejsza część przedszkolnej Wigilii była już lepsza. Pośpiewaliśmy, ubraliśmy wspólnie z Rodzicami choinkę i wykonaliśmy super aniołki. Gdyby tylko nie ten występ...



PS. Wiem, wiem, obiecałam relację z życia mojej Siostrzyczki, ale w związku ze związkiem i tyloma rzeczami, które się naokoło mnie dzieją, napiszę o Niej w najbliższym czasie (pewnie jakoś po Świętach).

czwartek, 12 grudnia 2013

Mikołaj czyli do trzech razy sztuka

Musiałam nieco ochłonąć po mikołajkach. A to za sprawą mnogości prezentów i liczb wcieleń Świętego Mikołaja. Nie łapię się w tym tak do końca, ale nie ważne... prezenty są tam gdzie miały być, czyli u mnie w pokoiku:)))

Ale od początku. 

Mikołaj Pierwszy zaskoczył mnie i inne dzieci w przedszkolu. Czerwony strój, biała broda... zupełnie jak ten z reklam w telewizji. Czyli na razie wszystko by się zgadzało. Posiedział chwile u nas, popytał czy byliśmy grzeczni i rozdał nam prezenty. Były zabawki i słodycze. Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie z Mikołajem i było po sprawie. Szybko jednak okazało się, że prezenty choć fajne, nie bardzo zgadzają się z listą w moim liście, który do Świętego napisałam jakiś czas temu. Więc albo ściema z Mikołajem albo nie dostał mojego listu (choć przecież znikł z parapetu w nocy...). Hmmm


Mikołaja Drugiego nie widziałam, ale ten zdecydowanie bardziej się postarał, bo przyniósł mi to o co prosiłam. Była super kolejka, słodycze i układanka, a nawet udało mu się niepostrzeżenie przylepić na mojej okno kilka bawłankowo-świątecznych nalepek:))) Pozostaje jednak pewne niedomówienie... nie widziałam go, ani do tej pory nie mam pojęcia jak wszedł i zostawił prezenty (Tata co wieczór przecież chorobliwie sprawdza czy drzwi do domu są zamknięte). Hmmm

Mikołaj Trzeci pojawił się nagle, nie wiem skąd, nie wiem jak. Stanął w drzwiach i zapytał czy to ja jestem Ola. No zatkało mnie... skąd wiedział... Podobnie jak Mikołaj Pierwszy wyglądał on jak z reklam z telewizji. Biała broda, czerwone wdzianko. Usiadł, pogadał chwilę, poskarżył się, że strasznie dużo dzieci ma do odwiedzenia i wyjął z worka kilka prezentów dla mnie. Była gra, układanka i... uwaga, uwaga... pierwszej klasy, nówka narty!!! Od razu nie zważając na to, że w domu śniegu brak (na polu zresztą też), od razu je wypróbowałam:)) I tym razem pojawiły się u mnie pewne wątpliwości. Po raz trzeci?? Aż tak zasłużyłam?? Takie czasy, że Mikołaj przychodzi trzy razy?? A może mała skleroza Mikołaja i przychodził ponownie aby donieść mi zamówione prezenty?? Hmmm

Podsumowując. Hmmm 
Prezenty są super i już się staram być super grzeczna, a może za rok przyjdzie cztery razy??

Aaa zupełnie zapomniałam. Oczywiście Mikołaj nie odwiedził tylko mnie. Był też u Rodziców i oczywiście u mojej Siostry. Jakoś tak dużo było spraw ostatnio, że mało pisałam o Mai. Obiecuję, że cały następny wpis poświęcę właśnie Jej!!:))

wtorek, 3 grudnia 2013

Urodzinki:))

Tak jest, właśnie stuknęły mi 3 latka!! Strasznie ten czas leci.. jeszcze całkiem dobrze pamiętam jak na torcie stały 2 świeczki, a tu już jedna więcej. Ba, aż tak leci szybko, że na wszystko brakuje czasu, a szczególnie na sikanie, jedzenie i słuchanie Rodziców. Wszak wszędzie słyszę, że dziecko powinno się jak najwięcej bawić, więc się stosuję:))) 


Ale wróćmy do tego wiekopomnego wydarzenia. Jak przystało na 3 urodziny, świętowanie trwało 3 dni:)) Nie żartuje!! Ja to mam dobrze. W pierwszym dniu przyjmowałam kolegów i koleżanki. Okres jesienno-zimowo-grypowo-przeziębieniowy niestety dość znacznie wpłynął na frekwencję... ale cóż, zabawa i tak była wyśmienita. Czy kiedykolwiek dmuchaliście 11 razy świeczki na torcie?? Niezła zabawa! Drugi dzień zarezerwowany był dla Rodzinki. Tu wyżej wymieniony okres chyba nie obowiązywał i byli prawie wszyscy:)) A to bardzo dobrze, bo dużo ludzi równa się wielu prezentom. Taka odwieczna zasada, którą bardzo, bardzo lubię. Dostałam mnóstwo gier, układanek, ciastolinę, masę solną, pisaczki... fantastyka!! Tu dmuchania świeczek było mniej, za to kilkanaście razy "sto lat". Ta moja Rodzinka to ma ze mną chyba niezły ubaw. Natomiast na trzeci dzień impreza przeniosła się do przedszkola. A w nim rozdawałam cukierki w zamian za zaśpiewanie kolejnego "sto lat".


Teraz jestem już pełnoprawną 3-latką, prawie dorosłą, prawie poważną i prawie grzeczną:))) I wiecie co?? Mój wiek zapewnia mi wiele ciekawych przywilejów i możliwości. Na przykład mogę bawić się już większością zabawek, posiadających małe elementy. Nie wiem kto taką granicę wieku wykombinował, bo im starsza jestem tym połknąć taką rzecz jest przecież łatwiej... I jeszcze jeden przywilej. Mogę się już do woli bawić foliowymi torebkami i siatkami. I to mi się w moim wieku podoba najbardziej:)))

PS. Przekonacie Świętego Mikołaja, że byłam grzeczna przez cały rok?? Bo ja chyba nie potrafię...