sobota, 21 grudnia 2013

Występ na przedszkolnej wigilii...

Kilka dni temu w przedszkolu odbyła się Wigilia. W sumie, żeby się za bardzo nie pogrążyć, to na tym powinnam skończyć relację. Ale no cóż...
W związku z tą Wigilią były występy. Mi w udziale przypadł niezły kawałek wierszyka, który miałam powiedzieć na początku, na przywitanie. Z nauką problemu nie było. Dwa dni i śmigałam te kilkadziesiąt słów:)) Ale przyszedł dzień Wigilii i okazało się, że wszystkie próby przed dziećmi to nic. Trzeba było to powiedzieć przed całą zgrają Rodziców, z których każdy chyba trzymał przynajmniej jeden aparat i jedną kamerę. No masakra! I cóż. Zacięłam się, powiedziałam, że nie powiem i już! Nikt mnie wcześniej nie oświecił, że to dla takiej publiki... Do dziś jestem obrażona za takie niedoinformowanie!
Późniejsza część przedszkolnej Wigilii była już lepsza. Pośpiewaliśmy, ubraliśmy wspólnie z Rodzicami choinkę i wykonaliśmy super aniołki. Gdyby tylko nie ten występ...



PS. Wiem, wiem, obiecałam relację z życia mojej Siostrzyczki, ale w związku ze związkiem i tyloma rzeczami, które się naokoło mnie dzieją, napiszę o Niej w najbliższym czasie (pewnie jakoś po Świętach).

czwartek, 12 grudnia 2013

Mikołaj czyli do trzech razy sztuka

Musiałam nieco ochłonąć po mikołajkach. A to za sprawą mnogości prezentów i liczb wcieleń Świętego Mikołaja. Nie łapię się w tym tak do końca, ale nie ważne... prezenty są tam gdzie miały być, czyli u mnie w pokoiku:)))

Ale od początku. 

Mikołaj Pierwszy zaskoczył mnie i inne dzieci w przedszkolu. Czerwony strój, biała broda... zupełnie jak ten z reklam w telewizji. Czyli na razie wszystko by się zgadzało. Posiedział chwile u nas, popytał czy byliśmy grzeczni i rozdał nam prezenty. Były zabawki i słodycze. Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie z Mikołajem i było po sprawie. Szybko jednak okazało się, że prezenty choć fajne, nie bardzo zgadzają się z listą w moim liście, który do Świętego napisałam jakiś czas temu. Więc albo ściema z Mikołajem albo nie dostał mojego listu (choć przecież znikł z parapetu w nocy...). Hmmm


Mikołaja Drugiego nie widziałam, ale ten zdecydowanie bardziej się postarał, bo przyniósł mi to o co prosiłam. Była super kolejka, słodycze i układanka, a nawet udało mu się niepostrzeżenie przylepić na mojej okno kilka bawłankowo-świątecznych nalepek:))) Pozostaje jednak pewne niedomówienie... nie widziałam go, ani do tej pory nie mam pojęcia jak wszedł i zostawił prezenty (Tata co wieczór przecież chorobliwie sprawdza czy drzwi do domu są zamknięte). Hmmm

Mikołaj Trzeci pojawił się nagle, nie wiem skąd, nie wiem jak. Stanął w drzwiach i zapytał czy to ja jestem Ola. No zatkało mnie... skąd wiedział... Podobnie jak Mikołaj Pierwszy wyglądał on jak z reklam z telewizji. Biała broda, czerwone wdzianko. Usiadł, pogadał chwilę, poskarżył się, że strasznie dużo dzieci ma do odwiedzenia i wyjął z worka kilka prezentów dla mnie. Była gra, układanka i... uwaga, uwaga... pierwszej klasy, nówka narty!!! Od razu nie zważając na to, że w domu śniegu brak (na polu zresztą też), od razu je wypróbowałam:)) I tym razem pojawiły się u mnie pewne wątpliwości. Po raz trzeci?? Aż tak zasłużyłam?? Takie czasy, że Mikołaj przychodzi trzy razy?? A może mała skleroza Mikołaja i przychodził ponownie aby donieść mi zamówione prezenty?? Hmmm

Podsumowując. Hmmm 
Prezenty są super i już się staram być super grzeczna, a może za rok przyjdzie cztery razy??

Aaa zupełnie zapomniałam. Oczywiście Mikołaj nie odwiedził tylko mnie. Był też u Rodziców i oczywiście u mojej Siostry. Jakoś tak dużo było spraw ostatnio, że mało pisałam o Mai. Obiecuję, że cały następny wpis poświęcę właśnie Jej!!:))

wtorek, 3 grudnia 2013

Urodzinki:))

Tak jest, właśnie stuknęły mi 3 latka!! Strasznie ten czas leci.. jeszcze całkiem dobrze pamiętam jak na torcie stały 2 świeczki, a tu już jedna więcej. Ba, aż tak leci szybko, że na wszystko brakuje czasu, a szczególnie na sikanie, jedzenie i słuchanie Rodziców. Wszak wszędzie słyszę, że dziecko powinno się jak najwięcej bawić, więc się stosuję:))) 


Ale wróćmy do tego wiekopomnego wydarzenia. Jak przystało na 3 urodziny, świętowanie trwało 3 dni:)) Nie żartuje!! Ja to mam dobrze. W pierwszym dniu przyjmowałam kolegów i koleżanki. Okres jesienno-zimowo-grypowo-przeziębieniowy niestety dość znacznie wpłynął na frekwencję... ale cóż, zabawa i tak była wyśmienita. Czy kiedykolwiek dmuchaliście 11 razy świeczki na torcie?? Niezła zabawa! Drugi dzień zarezerwowany był dla Rodzinki. Tu wyżej wymieniony okres chyba nie obowiązywał i byli prawie wszyscy:)) A to bardzo dobrze, bo dużo ludzi równa się wielu prezentom. Taka odwieczna zasada, którą bardzo, bardzo lubię. Dostałam mnóstwo gier, układanek, ciastolinę, masę solną, pisaczki... fantastyka!! Tu dmuchania świeczek było mniej, za to kilkanaście razy "sto lat". Ta moja Rodzinka to ma ze mną chyba niezły ubaw. Natomiast na trzeci dzień impreza przeniosła się do przedszkola. A w nim rozdawałam cukierki w zamian za zaśpiewanie kolejnego "sto lat".


Teraz jestem już pełnoprawną 3-latką, prawie dorosłą, prawie poważną i prawie grzeczną:))) I wiecie co?? Mój wiek zapewnia mi wiele ciekawych przywilejów i możliwości. Na przykład mogę bawić się już większością zabawek, posiadających małe elementy. Nie wiem kto taką granicę wieku wykombinował, bo im starsza jestem tym połknąć taką rzecz jest przecież łatwiej... I jeszcze jeden przywilej. Mogę się już do woli bawić foliowymi torebkami i siatkami. I to mi się w moim wieku podoba najbardziej:)))

PS. Przekonacie Świętego Mikołaja, że byłam grzeczna przez cały rok?? Bo ja chyba nie potrafię...



sobota, 30 listopada 2013

Żywioł WODA czyli wpis z lokowaniem produktu



Pamiętacie na pewno, jak bardzo lubię pływać? Prawdziwe wodne zwierzę ze mnie, hi hi. Jeśli ktoś nie wie, o czym mówię, to zapraszam TUTAJ. Nie wiecie jednak jeszcze, że ostatnio na basenie bywa także moja młodsza siostrzyczka. I też to uwielbia, zupełnie jak ja! Jednak jesteśmy od tych samych Rodziców... bo czasem mam wątpliwości:)) Młoda nurkuje, skacze (z pomocą Mamy oczywiście), pływa i łapie gumowe zabaweczki.


Nasi Rodzice, aby urozmaicić nam dodatkowo kąpiele, postanowili niedawno przetestować specjalny kołnierz do pływania dla dzieci*. Muszę przyznać, że nie do końca mnie przekonał. Na początku bawiłam się nim w domku w wannie, ale jestem już taka duża, że troszkę mało miejsca miałam do zabawy. Za to leżało się całkiem wygodnie ;) Dzisiaj wreszcie miałam okazję zabrać kołnierz na basen – bo do tej pory mocno męczył mnie katarek i kaszelek :(. Szybciutko założyłam kółko na głowę i biegiem do wody! Popływałam chwilkę i zaraz zaczęłam prosić Mamę, żeby pomogła mi go zdjąć. Trudno mi było w tym pływać na brzuszku (a tak lubię najbardziej), bo główkę miałam wtedy niewygodnie zadartą do góry i nóżki automatycznie wolały pływać pionowo. No i dlatego kręciłam się w kółko, zamiast pływać do przodu. Oj, dużo bardziej lubię pływać w „skrzydełkach”, bo i poruszam się swobodniej, no i skakać się da!!

Za to Maja była bardzo zadowolona z tego wynalazku! Zaczęła, tak samo jak ja, od testowania kołnierza w domu przy okazji wieczornej kąpieli. Najpierw na przewijaku pobawiła się kółkiem i tak fajnie grzechotało i dzwoniło, próbowała je także zjeść (jak i wszystko co jej ostatnio w ręce wpada), ale było trochę za duże ;) 

Potem było troszkę zamieszania, bo do łazienki trzeba było wezwać Tatę (który robił mi kolację i sprzątał moje zabawki), żeby pomógł Mamie założyć kołnierz na Majusię - wymaga to, w przypadku nie siedzącego malucha, przynajmniej trzech rąk. W każdym razie łatwo nie jest! W wannie za to mogłyśmy kąpać się razem, a kółko pozwalało jej utrzymywać się na powierzchni bez pomocy Mamy! Całkiem śmiesznie odbijała się od ścian wanny. Co prawda później z myciem było troszkę problemów, bo główki nie dało się namydlić (mydełko i woda zbierały się w kołnierzu i Majce przeszkadzały). Trzeba było wyjmować Majkę, zdejmować kółko, z powrotem do wody... ufff cała duża akcja... a woda zimniejsza i coraz jej mniej (taki mój zwyczaj z wychlapywaniem). Tak więc do pływania tak do mycia nie!


W pewnym momencie zaczęła troszkę marudzić i tak śmiesznie chrypieć – Mamusia mówi, że to dlatego, że kołnierz uwierał ją w szyjkę i Majka jest chyba troszkę do niego za mała (swoją drogą to dziwne – ona waży połowę tego co ja, czyli mi powinno bardziej to przeszkadzać).
Pewnego dnia Majka zabrała kółko na basen. Żałujcie, że nie widzieliście, jak fajnie pływała! I taka dumna była z siebie, że Mamusia Jej nie trzyma i może sobie pływać sama, tak jak ja.

Niestety ja też tego nie widziałam, bo kaszlałam i musiałam zostać w domku, ale Tatuś wszystko sfilmował i mi pokazał. Mam dla Was zatem na koniec małą niespodziankę – też możecie zobaczyć, jak obie pływamy z kółkiem Baby Swimmer!!!!! Film jest TUTAJ.

*Dla wyjaśnienia - kołnierz (kółko) otrzymaliśmy do testowania od PROJEKT WYPRAWKA http://www.projektwyprawka.com/, a jego szczegółowy opis możecie znaleźć na stronie produktu http://www.babyswimmer.pl/

środa, 20 listopada 2013

List do Świętego Mikołaja

Ha!!! Przychodzi najwspanialszy okres w roku. I wcale nie mam na myśli zimy, śniegu, saneczek (choć nie ukrywam, że na to też czekam z utęsknieniem). Chodzi jak zwykle o masę prezentów. Tak się składa, że blisko siebie są moje urodzinki (tego chyba nie muszę Wam przypominać) oraz Mikołaj i Choinka (to Wam na wszelki wypadek przypomnę jednak).
Tak więc postanowiłam napisać list do Świętego Mikołaja. No bo przecież skąd On ma wiedzieć co ja takiego chciałabym dostać. Karteczkę zostawiłam wieczorem na swoim oknie... i rano jej już nie było!!! Wow!! Cuda!! Jak ten Mikołaj przeszedł przez moje okno?? Ja próbowałam kilka razy i się nie udało... Dziwne... za rok muszę trochę poudawać że śpię i przyuważyć te cuda...
A wracając do listu. Karteczka wypełniła się różnymi niby nic nieznaczącymi kreskami i kółkami. Przynajmniej tak chyba sobie Mama pomyślała, bo zapytała co na niej jest. A przecież nic prostszego, nie rozumiem jak można nie było zauważyć tam takich rzeczy jak: 
  • misiu, 
  • kolejka, 
  • lizaki, 
  • pudełko kredek,
  • klocki,
  • pajacyk,
  • jeszcze jedne klocki, 
  • samolot, 
  • kolejne klocki, 
  • dwa samochodziki, 
  • skakanka, 
  • hula hop, 
  • narty, 
  • cała siatka słodyczy, 
  • koparka
  • jeszcze jeden misiu... taki mniejszy. 
No tak z grubsza to tyle. Myślicie, że powinnam jeszcze o coś poprosić?? Jestem nieco przeziębiona więc mogłam o czymś dość ważnym zapomnieć. Jakby coś to przypomnijcie mi to jeszcze poleconym priorytetem (okno w kuchni) wyślę Mikołajowi.

Ciekaw jestem jak Majka napiszę list do Mikołaja hehe. To może być całkiem fajne doświadczenie. Jakby co to zgłaszam się na wykonanie dla niej podobnej listy jak moja. Mikołaj będzie miał sporo do przyniesienia:)))


Mój zestaw stwierdzeń i fajnych tekstów cały czas się powiększa. Czasem są one chyba całkiem fajne albo śmieszne, bo widzę jak Rodzice próbują zachować kamienne miny, a odwracają się i śmieją się na całego.
Oto jedno z ostatnich dni. Było tak. Już prawie zasnęłam, ale jednak stwierdziłam, że fajnie by było żeby Tata przyszedł do mnie po raz kolejny i poczytał mi. Więc staję w progu salonu i widzę Tatę wygodnie siedzącego na sofie i oglądającego telewizorek. Hmmm no i mi się wyrwało z lekką nutka pretensji w głosie:
"Tatusiu!! Jeśli tak siedzisz i nic nie robisz to może byś do mnie przyszedł." Zadziałało:)




piątek, 15 listopada 2013

Retrospekcja nr 3 (ostatnia) - Przedszkole

Sporo ostatnimi czasy rozrabiałam, dokuczałam, marudziłam i doigrałam się... wysłali mnie do przedszkola. Tylko już sama nie wiem czy to miała być kara za to zachowanie czy nagroda?? Bo dla mnie w 100% nagroda!!!

Przez pierwsze dni miałam małe opory przed zostaniem, ale szybko przekonałam się, że w przedszkolu jest super. Aktualnie jak Mama po mnie przychodzi to jedyne słowo cisnące mi się na usta to wcale nie "dzień dobry" czy "cześć" tylko "JUŻ ??".

Uczymy się tu wielu fajnych zabaw i piosenek. Na przykład Hymn Przedszkola. Śpiewam go teraz codziennie i to nie tylko w przedszkolu...  myślę, że Rodzice też już znają go doskonale na pamięć. Ale śpiewam i śpiewam, żeby przypadkiem nie zapomnieli:))) W ogóle w przedszkolu tyle się dzieje, że opowiedzenie wszystkiego zajęłoby sporo czasu. Na pewno nie raz zdam Wam jeszcze relacje z mojego pobytu w tym miejscu. Niech mi tylko ktoś odpowie na jedno nurtujące mnie pytanie... kto wymyślił spanie w przedszkolu??? Niech ten ktoś przyjdzie i pośpi, jak dookoła tyle fajnych zabawek!! Bezsens...

Z innych ciekawych rzeczy, które wydarzyły się jeszcze ostatnio to chrzest Majki. Bardzo mi się podobał, a szczególnie cześć druga... mniej oficjalna. Bo chyba, żebym nie poczuła się jakoś stratna czy smutna, dostałam kilka fajnych prezentów. Niby nie moja impreza, ale też się załapałam:)) Co do Majki to również jeszcze dużo do opowiadania mam o tym pociesznym małym głuptasie i oczywiście uczynię to.


Były też w ostatnim czasie dwie fantastyczne wycieczki. Jedna do takiej super dolinki, gdzie było pełno liści, skałki i... pyszny serniczek w kawiarni:))) Druga to już dalsza, w celu podtrzymania na duchu Taty podczas jego biegania w jakiś zawodach. Że się chcę tylu ludziom tak bez sensu ganiać...:P


Wracając jeszcze do prezentów... kończę już, bo muszę wymyśli co chcę w tym roku dostać od Mikołaja. Choć ostatnio Rodzice straszą, że do mnie nie przyjdzie, bo do niegrzecznych dzieci nie przychodzi... Bujda!! Mikołaj przychodzi do Wszystkich, a ja jestem bardzo grzeczna:)))) Tyle na ten temat!!!

wtorek, 12 listopada 2013

Retrospekcja nr 2 - Wakacje

Kolejnym, bardzo ważnym wydarzeniem, które "ominęłam" były wakacje - w moim przypadku wyjazd nad morze. 

Niestety w tym roku bez Antka:(( (chyba pamiętacie jak się rok temu świetnie razem bawiliśmy). Za to z Mają!! No i Rodzicami.


Jak zwykle wsadzono mnie do samochodu i.... obudziłam się nad morzem. Takie podróże to ja lubię!!! Na miejscu mało nie oszalałam ze szczęścia. Oprócz znanego mi już skądinąd domku i placu zabaw, zobaczyłam dużą trampolinę. I w sumie mogłoby nie być nic więcej nad tym morzem. Oszalałam na punkcie tej trampoliny, spędzając na niej sppoooorrroooo czasu. Dzień bez trampoliny - dniem straconym!!! Oczywiście znalazłam sobie też koleżanki (ciut starsze) i całkiem fajnie się z nimi bawiłam, między innymi na trampolinie:)))


A morze....?? A morze jak zwykle zimne i fale za duże. Nawet paluszków nie moczyłam. A jak woda była potrzebna do budowanych z Tatą olbrzymich zamków, dołów itp., to oczywiście wysyłałam .... głównego pomocnika budowniczego czyli Tatę. Dla jasności ja byłam głównym budowniczym... i decydującym o czasie i zakresie spontanicznych wyburzeń.


Bardzo podobały mi się również wyjazdy do trochę większej wioski. Przeważnie kończyły się one wizytą w wesołym miasteczku lub dużą porcją lodów:)))

Co do Mai... Jej chyba było bez różnicy czy w domku, czy nad morzem, czy na wycieczce. Ona miała zdecydowanie swoje nadmorskie atrakcje pod postacią spania i jedzenia. Próbowałam to urozmaicić pokazywaniem stateczków na morzu lub sypaniem na Nią piaskiem, ale jakoś nie podchwyciła tematu.

A jeszcze jedno. Nie tylko nad morzem miałam super wakacje. Dostałam również olbrzymi, dmuchany basen, ze zjeżdżalnią. Został ustawiony u Dziadków. Normalnie istne szaleństwo!!!!

PS. Sporo zdjęć z wakacji, szaleństw basenowych i innych ciekawych momentów, których nie opisałam znajdziecie na Oleńkowa Galeryjka.

czwartek, 7 listopada 2013

Retrospekcja nr 1 - Moja kochana siostra Maja

Tak jak obiecałam, zanim wrócę do pisania na bieżąco, to mały powrót do przeszłości.  

Jak już dobrze wiecie "dorobiłam" się siostry. Hmmm i to by było na tyle w tym temacie... Żart:)))

W sumie nie wiem tak do końca skąd, jak i przede wszystkim po co, pewnego majowego dnia pojawiła się na świecie moja siostra - Maja. To imię to nie wiem czy od miesiąca, w którym to się wydarzyło czy to fascynacja Rodziców pewną bajką (ja tam wolę Scooby Doo, Artura i Minimki lub Truskawkowe Ciastko). Ale w sumie, tak po namyślę, to imię jak każde inne. Przeszłam z nim na porządek dzienny. 


Najpierw nie mogłam się doczekać, aż Maja wróci do domku. Wyszykowałam z Tatą super plakat na powitanie. I tu muszę przyznać się, że od tego czasu nadal nie rozumiem chyba słowa "jutro". Bo co mi mówiono, że już jutro Maja będzie w domku, to okazywało się, że jak już było jutro, to Maja ma być dopiero jutro. A jutro, że jutro... Na szczęście chyba ktoś przekonał Maję, że ja nie gryzę i pewnego jutro pojawiła się!! Taki śliczny mały skrzacik. Oczywiście zaczęło się: "Jaka piękna, jaka cudowna" i tysiąc zdjęć. Eehhh. Ze mną też tak było??


Od razu postanowiłam pokazać jej jak bardzo ją kocham i zażyczyłam sobie wziąć ją na raczki. Aktualnie pokazuję jej co najwyżej kto rządzi w tym domu:)))

Od tego czasu zaczęło się. Je, śpi, płacze i krzyczy. I tak w kółko przez prawie pół roku. Ale staram się być jak najlepszą, starszą, mądrzejszą, bardziej doświadczoną, piękniejszą i.... siostrą. Ehh ta moja wrodzona skromność... Ale wracając do tematu, chodzę z Maja na spacerki (i z Mamą oczywiście też), pcham nawet czasem wózek, podaję jej smoczek i zabawki, trzymam za rączkę i nie wiem czemu, ale zafascynowana jestem sprawą kąpieli Mai (nie odpuszczam prawie żadnej).


Aktualnie moja siostra lada dzień będzie obchodziła pół roczku, je trzy razy więcej niż ja (choć ja zjadam dwa obiadki) i śmieje się na każdym kroku (oczywiście Mamy kroku), a już najbardziej jak mnie widzi. Czasem się zastanawiam czy mam coś na buzi, albo włosy nie tak, że się tak rechocze na mój widok. A właśnie, jej ulubione zajęcie - ciągnięcie mnie za włosy.

Na koniec przyznam się bez bicia... nie jest taka zła ta moja siostra. Idzie się przyzwyczaić:)))

sobota, 2 listopada 2013

Reaktywacja czyli idzie lasem Pani Jesień

No i stało się!!! Przypomniałam sobie hasło do bloga!!!!! No przecież dlatego mnie na pół roku wywiało stąd. Nie, że mi się nie chciało, czasu nie było, zabawki były ważniejsze. Również nie letnia pogoda i ciągłe szaleństwa na placu zabaw. Ani to, ze do przedszkola chodzę. Nawet nie to, że Siostrę mam i utrapienie boskie z nią. Nie, nie i jeszcze raz nie! Hasło... magiczne, wymyślone... zapomniane... 

Wiem, że tęskniliście...
Jestem... i mam nadzieję już będę hehe!!!

A teraz nawet nie wiem od czego tu zacząć. Zastanawiam się właśnie jak to nadrobić i... chyba już wiem :) Zrobię telegraficzny skrót. Ze dwa dłuższe posty (hehe będziecie mieć co czytać) i już będziecie w miarę na bieżąco. Oczywiście nie myślcie sobie, że moje życie (jeszcze większe utrapienie dla moich Rodziców, niż dla mnie moja Siostra) przez te pół roku było tak nieciekawe, że zmieści się w dwóch postach. Ale jakoś muszę wytłumaczyć Wam co się tu działo, po co i dlaczego, a równocześnie was nie zanudzić. 


Kilka najważniejszych informacji:
- chodzę do przedszkola... z wielką chęcią... gdzieś trzeba rozładować emocje;
- mam Siostrę... płacze, je, śpi, płacze, je, śpi.... nie śpi, płacze, je, je nie śpi, płacze... i tak w kółko, nie wmówicie mi, że ja też taka byłam;
- byłam na wakacjach, oczywiście nad kochanym morzem, ciepły piasek, zimne lody i daleko od lodowatego morza;
- jestem rozrabiaka i łobuz (lekko mówiąc) i jest mi to powtarzane na przemian z tym jaka to ja jestem inteligenta, zwinna, piękna i powabna.

Szczegóły oraz reszta niezwykle ciekawych i zabawnych historyjek już w najbliższym poście. ZAPRASZAM!!!

PS. Hasło już pamiętam (zapisałam pisaczkiem tu i tam - tylko Rodzicom nie mówcie), więc kolejny post już lada dzień!!!





czwartek, 18 kwietnia 2013

Z zimy prosto do lata

No wiem, wiem, dawno nic nie pisałam. Ale zima na wiosnę była i nic ciekawego się nie działo. Nawet z koszyczkiem do święcenia prawie w śniegu brnęłam... A potem na wiosnę się lato zrobiło i się przeziębiłam, co oznaczało znów siedzenie w domu...


Ale szybko wyzdrowiałam (to chyba na myśl o możliwości pójścia na  pole) i już parę razy mogłam wypróbować na osiedlowych trasach mój nowy super rowerek. No i spytacie jak... SUPER. Nawet Tacie jest trudno mnie dogonić. Jednym słowem szaleństwo!!! Obiecuję, że niedługo wrzucę tu krótki filmik z mojego jeżdżenia. 
A przedwczoraj byłam u Antka i wiecie co... On ma taki sam rowerek. To znaczy nie taki śliczny zielony jak mój ale podobny, też fajny. No i ścigaliśmy się na całego.


Coraz bliżej jest też chyba do pojawienia się na świcie naszego małego Dzidziusia... czyli mojej siostrzyczki. W domku pojawiła się już kołyska i przewijak. Pamiętam jak przez mgłę, że ten ostatni już kiedyś w domu stał, ale nie wiedziałam, że on jest taki mały. Aż mi się nie chcę wierzyć, że ja kiedyś byłam taka mała i się na nim mieściłam. 

Mam z tym tematem jeszcze pewną sprawę. Ponoć imię już wybrane... ale ja się pytam, czy moje zdanie się tu nie liczy?? A może ja bym chciała, żeby się Ona nazywała...hhhmmm Jak wymyślę to Wam powiem...

sobota, 30 marca 2013

Rowerek na zimę

Ja już myślałam, że po ostatnich Świętach i choince, na następne prezenty będę musiała czekać aż do Dnia Dziecka, a tu po drodze zupełnie niespodziewanie wypadły moje imieninki!!! Oczywiście impreza w gronie rodzinnym i co najważniejsze wyczekiwany od dawna prezent - ROWEREK. Rodzicom chyba trochę kasy zabrakło bo pedałów nie ma, ale i bez nich jest super!!!


Na razie jeżdżę nim po domu, ale jak się tylko zrobi cieplej to zaszaleje na alejkach przy placu zabaw:)) Zdam z tego relację na pewno.

A tak a propos pogody, to już chciałam robić podsumowanie zimy, a tu rano wstaję i patrzę.... zima wróciła w pełni. Tatusiu wyciągaj sanki z piwnicy!!!! W końcu zima to jest coś!! Saneczki, jabłuszko, pupa, brzuch, kolana - czyli freestyle w zjeżdżaniu z górki. Tarzanie się w śniegu, lepienie bałwana i inne super sprawy. Tak więc mnie ten nawrót zimy bardzo, bardzo cieszy. 

PS. Czy można mój rowerek zamontować do sanek i tak wybrać się do święcenia świątecznego??

piątek, 22 marca 2013

O Tygrysku co mu paski wcięło

Ciocia Ola to chyba w gorącej wodzie kąpana. Spokojnie, będzie i wpis o drugim w moim życiu wyjściu do teatru. Wiesz Ciociu, są sprawy ważne i ważniejsze. Wśród tych pierwszych jest wpis tutaj, a wśród drugich dobra bajka na komputerku, zabawa z moją lalą, pyszny kisielek...:))) hehehe

Ale prawdą jest, że byłam w teatrze, z Antkiem... i z Rodzicami. Sama się sobie dziwiłam, że wysiedziałam tam ponad godzinę, ale było tak ciekawie i emocjonująco. Przedstawienie było o Tygrysku, któremu gdzieś wcięło paski (bo ponoć był mało odważny - mówmy wprost, był tchórzem) i chciał je kupić w miasteczku (to nawet ja wiem, że się w sklepie pasków dla Tygrysów nie da kupić). W końcu pokazał, że jest dzielny i odważny i nagle pod koniec przedstawienia odzyskał paski . I tu, jak zwykle zresztą, chyba się trochę wypuściłam,  komentując na głos "Ooo Tygrys ma już paski" i sobie zaklaskałam. Jakoś nikt nie podchwycił tematu (a na widowni trochę było dzieciaków i rodziców). No cóż... Może ja sztukę po wizycie w teatrze i filharmonii jakoś inaczej rozumiem :)))))

sobota, 16 marca 2013

Smykowe Granie

I znów się zaniedbałam w pisaniu. A przecież jest o czym. Wybaczcie!!:))

W tym naszym wspaniałym mieście całkiem sporo rzeczy robią dla takich maluchów jak ja!! Na przykład można pójść sobie do... filharmonii:))) Tak, byłam w filharmonii!! Antek może potwierdzić, bo też był.
Naprawdę fajnie było. Na początku siedzieliśmy sobie na dywanie, a kilka pań i pan śpiewali, grali, klaskali. Najpierw byłam nieco onieśmielona (w końcu pierwszy raz na czymś takim byłam), ale z czasem chyba całkiem nieźle się rozkręciłam, ganiając wszędzie, skacząc, próbując śpiewać i machając rożnymi kolorowymi chustkami.  A na koniec mogłam pograć na każdym instrumencie, który był na sali. Fortepian, bębny, bębenki i inne nie znane mi. Jednym słowem Ola w swoim żywiole!!!



Twardo chodzę też do tego przedszkola, które ma mnie przygotować do właściwego... zaraz po wakacjach. Jeśli w tym prawdziwym będzie też tak super jak tu, to ja się zapisuję na dyżury 24-godzinne :)))

A dziś idę do takiej fajnej Cioci na urodziny i do Kuby - ponoć fajny gość, choć nie pamiętam go jakoś (tyle facetów na około ostatnio...). Tylko znów coś śmiesznego wynikło z mojego niezrozumienia tematu. Mianowicie:

Mama: Idziemy do Cioci na urodzinki i tam będzie Kubuś.
Ja: Kubuś?? A Tygrysek i Prosiaczek też będą??

Bez komentarza hehe:))

niedziela, 3 marca 2013

Basenowe szaleństwo

Mało ostatnio pisałam o moich harcach na basenie. A uwierzcie mi, jest o czym mówić. Zabawa jest co tydzień przednia!! Pływanie, bieganie, skakanie, nurkowanie, a do tego kilka zjeżdżalni... ehhh długo by wymieniać. 

Żeby każdy zobaczył jak jest super, to Specjalnie dla Was taki krótki filmik z ostatniego pobytu na baseniku.


Fajne ?? To kto idzie ze mną za tydzień poszaleć trochę na basenie ??

niedziela, 24 lutego 2013

Teoria spisku obalona

Pamiętacie, jak wspominałam, że wyczuwam jakiś spisek wokół mnie? Ten meteor, zaginiony miś, plany zakupu nowego autka.. no i wyszło szydło z worka wreszcie! Ale, ale - po kolei!
Rano Mamusia i Tatuś mieli wspaniałe humory (bo pozwoliłam im pospać aż do 8:20!!) i pokazali mi dwie fajne książeczki. W tych książeczkach wszystkie panie miały wielkie brzuchy i Mamusia spytała, czy wiem, co w tych brzuszkach jest. A pewnie, że wiedziałam - dzidziusie!! Mamusia zadowolona spytała więc, czy wiem, dlaczego ona ma taki wielki brzuszek. No i wreszcie to do mnie dotarło! Oczywiście, dlatego, że ma tam Dzidziusia!! Zauważyłam ostatnio, że Mamusię łatwiej przeskoczyć niż obejść i martwiłam się troszkę, że to dlatego, że ciągle dojada po mnie kanapeczki i drożdżówki ;) Na szczęście przyczyna jest inna, i o ile bardziej radosna! W brzuszku mieszka podobno Siostrzyczka i jak tylko zrobi się ciepło, a na polku pojawią się listeczki i kwiatuszki, Siostrzyczka zamieszka z nami. Na razie jeszcze musi posiedzieć u Mamusi w brzuszku, bo jest zimno, a Ona biedna nie ma ubrania ;) A ja już się nie mogę doczekać! Będziemy się razem bawić, a jak pójdzie spać, to bedę jej śpiewać "aaa koty da szajobuje obyda". Poinstruowałam tez Mamusię, że jak Siostrzyczka będzie płakać, to trzeba będzie dać Jej smoczek - ja to wiem, w końcu już od dawna opiekuję się moją laleczką Agatką!!

PS. Tylko dalej nie wiem, jaki to ma związek z tym meteorytem w Rosji.. bo zaginiony miś już się znalazł ;)

sobota, 23 lutego 2013

Trochę sztuki dla sztuki

Dziękuję Kochana Ciociu za uznanie w stosunku do moich wspaniałych rysunków na ścianie. Ty jedyna doceniłaś co to prawdziwa sztuka !!! Jako dowód mojej wdzięczności i chęci dalszego wykazania się, bardzo chętnie wezmę kredki oraz farby i wykonam podobne dzieło u Ciebie w pokoju, Ciociu. Kiedy mogę przyjść ??:)))
Tak dla niezorientowanych oto moje ostatnie dzieło, sztuka przez duże S:

 

Oczywiście jest to tylko wycinek większej całości. Ale ogólny zamysł przedstawiał się następująco. Patrząc od lewej do prawej namalowałam konika, psa Sabę, Babcię Gosię i Dziadziusia Krzysia. Widzicie to, prawda ??
Moi Rodzice chyba nie widzieli i na dodatek nie docenili dzieła. Niezłą burę za to dostałam. Nie do końca rozumiem za co tak dokładnie. Dlatego też chwilę po fakcie zapytałam zdenerwowanej Mamy: "A inną kredką może być ??"

I druga ważna wiadomość ostatnich dni. Byłam u fryzjera. Trzeba było już coś zrobić z tą "wielką" ilością włosów na mojej głowie. Ja grzecznie siedziałam ubrana w przepiękną żółtą ceratkę, a Pani zrobiła szybkie "ciach, ciach, ciach". Nic dodać, nic ująć (oprócz garstki włosów)... w pewnym sensie też sztuka. Na oglądanie efektu oczywiście zapraszam.


PS. Antek, ani chwilę w Ciebie nie wątpiłam:)) Otrzymany od Ciebie na Walentynki kwiatuszek i własnoręcznie wykonane serduszko są przepiękne!!! Dziękuję:)) Cmok:))

poniedziałek, 18 lutego 2013

Mój nowy, stary pokoik - czyli coś się dzieje!!

Ja zaczynam coś przeczuwać. Jeszcze nie wiem co, ale to jest coraz bliżej. Jednym słowem Rodzice coś knują... i boję się, że będzie z tego jakaś większa afera.... ba, mega afera.
Ale od początku. Oto przesłanki nadchodzącego "czegoś":
- w Rosji spadł meteoryt
-  jednego misia mi gdzieś wcięło...

Nie... te przesłanki jeszcze chyba niczego nie dowodzą ale do moich uszu doszły słuchy, że mamy wymieniać nasze autko, na jakiś nowszy model. Bardzo mnie to cieszy. Ma być dużo więcej miejsca, co oznacza, że na wakacje będę mogła wziąć więcej zabawek. Huuurrraaaa!!! Ale to dalej mi nie pasuje... przecież w poprzednie wakacje Tata jakoś to wszystko spakował... i jeszcze jaki dumny był z siebie... pewnie by chciał powtórzyć wyczyn, a nie iść na łatwiznę....a jednak nie... trzeba większe autko:))

Jak zaczęłam już teoretyzować, to chyba nie skończę... mam nadzieję, że Was nie zamęczę.

Jest też druga kwestia - uwaga, uwaga - mój pokoik uległ drastycznemu przemeblowaniu (oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu). I nie uwierzycie. Mam całkiem nowe, olbrzymie łóżko (bo łóżeczkiem się tego nazwać nie da). Mogę bawić się w nim w chowanego!! Przesunięciu uległo też kilka mebelków i oczywiście zniknęło moje stare łóżeczko (ze zniknięciem to przesadziłam - sama pomagałam je rozkręcić). 

A oto jak wygląda teraz mój pokoik z nowym łóżkiem. Czyż nie super??



I co, teraz wierzycie mi, że coś się dzieje??

Na koniec wracając do kwestii bawienia się w chowanego, to szybka zagadka związana jeszcze z moim starym łóżeczkiem - GDZIE JEST OLA ??? Kto pierwszy ten... lepszy:)))

czwartek, 14 lutego 2013

Walentyki

Ha!!! I ja również dostałam walentynkę!!! Od Tatusia niby, ale też się jakoś liczy (oby tego nie czytał bo się jeszcze obrazi....a Dzień Kobiet blisko). Najważniejsze, że nie jestem gorsza od tych milionów dziewczynek na całym świecie. Piękny czerwony tulipanek stoi teraz we flakoniku z wodą, na szafeczce u mnie w pokoiku i przypomina mi jaka jestem kochana. Nie żebym miała jakieś wątpliwości co do tego, choć ostatnie moje łobuziackie zachowanie może w tym temacie chyba trochę zmienić....

Swoją drogą spróbujcie wymówić słowo "ŁOBUZ" mając nieco ponad 2 latka.... Z miny i śmiechu Rodziców oraz Dziadków wnioskuję, że brzmi całkiem nieźle:)))

Na koniec wpisu w Walentynki pytam się głośno, wyraźnie i dużymi literami:

"ANTEK... GDZIE KWIATY OD CIEBIE ????????"
(albo choć pudełeczko czekoladek...)

niedziela, 10 lutego 2013

Zmiany, zmiany, zmiany...

Witajcie !!!!!!

Moi Wielcy Wodzowie Plemienia (patrz Rodzice) postanowili, iż trzeba się bardziej otworzyć na świat. Jeszcze do końca nie wiem co z tego wyjdzie, ale mam nadzieję, że coś fajnego...

Tym otwarciem jest oczywiście czytany teraz przez Was BLOG. Będzie naturalną kontynuacją takiego małego, skromnego pamiętniczka, którego "pisałam" sobie do szuflady. Tak, tak, tego samego z naszej rodzinnej stronki - Nasza Stronka. Jak ktoś czytał to wie, jak nie to niech żałuje. Stronka z różnymi ciekawostkami zostaje, ale to co najważniejsze na niej - mój pamiętnik, przenoszę właśnie TU. Takie otwarcie na świat powiązane z usamodzielnieniem się. W końcu mam już sporo ponad.... 2 latka. Najwyższy czas!!!!



A teraz ważna informacja dla tych co nie podczytywali mnie do tej pory... z czasem znajdziecie tu, w archiwum, większość postów z ostatnich 2 lat.... trochę tego jest....

I jeszcze jedno miejsce związane ze mną, które Wam gorąco polecam - Oleńkowa Galeryjka

piątek, 1 lutego 2013

P jak Prawie Przedszkole

Co nowego?? Jak zwykle dużo!! Zaczęłam chodzić do takiego prawie przedszkola. Na razie z Mamą albo z Tatą (bo jeszcze sama to nie chcę). Bawię się tam świetnie z kilkoma innymi dziećmi i taką bardzo fajną Panią, która mówi nam co mamy robić. Jest malowanie, autka, bańki mydlane, zabawa na olbrzymiej chuście, zbieranie płatków śniegu, zabawa w pociąg i wiele, wiele innych. Jednym słowem wszystko to, co Ole lubią robić najbardziej!!!!! Szkoda, że nie chodzimy tam częściej, ale ponoć nadrobię to z nawiązką w prawdziwym przedszkolu, już całkiem niedługo. Jeśli prawdziwe przedszkole tak wygląda to ja już chcę tam iść!!!!

Wiecie co?? Ja już wiem gdzie jest Święty Mikołaj, jak nie rozdaje grzecznym dzieciom prezentów!! Całkiem blisko, jakaś godzinka jazdy autkiem. Nie wierzycie?? Serio mówię, byłam tam, na własne oczy widziałam. Jest tam duży park, mnóstwo świecących lampek i domek, a w nim najprawdziwszy Święty Mikołaj!!! Nawet wiedział jak się nazywam i że jestem bardzo, bardzo grzeczną dziewczynką!!!

A teraz coś z mojego gadania:

Mama: Oleńko, idź się pobawić!
Ja: Ola nie bai się, Ola duzio pacy ma!!

Tata: Oleńko proszę iść do łazienki, Tatuś drugi raz nie będzie powtarzał!
Ja: Drugi raz nie trzeba

Mama: Kogo Mamusia kocha najbardziej na świecie?
Ja: Olę
Mama: A kogo Tatuś kocha najbardziej na świecie?
Ja: Olę
Mama:  A kogo Ola kocha najbardziej na świecie?
Ja: Babcię

Hmmm sporo jeszcze do opowiadania. O sankach i jeżdżeniu na jabłuszku i jeszcze innych wydarzeniach opowiem następnym razem. Może zima się do tej pory nie skończy...

A jeszcze jedno na koniec. Postanowiłam spróbować swoich sił w prawdziwym malowaniu farbkami. Cóż mam mówić, za cały opis chyba wystarczą zdjęcia poniżej. Czyż nie super??!!!!


poniedziałek, 7 stycznia 2013

Święta, Święta i po Świętach

Ale ten czas leci!! I jak zwykle wiele się dzieje. Ja to mam życie bogate w emocje i wydarzenia. Święta, Sylwester, Urodziny Antka. Jednym słowem dzieje się.

Najpierw Święta - czyli chojeja (choinka) i znów góra prezentów ale także robienie pierniczków. Sama kilka zrobiłam:) Muszę się pochwalić też, że pomagałam ubierać wspomnianą już choinkę u nas w domku oraz u Babci i Dziadka. Obie oczywiście wyglądają cudnie (inaczej nie mogło być, gdy ja się do tego zabrałam). Chyba jakby w nagrodę za to i moje wspaniałe zachowanie przez cały rok, znalazłam pod choinką mnóstwo fajnych prezentów. Co najciekawsze, Aniołek (ponoć to on przyniósł) zostawił mi te prezenty u jednych Dziadków, u drugich i w nas domku też!! To się nazywać być grzecznym!!!

Na Sylwestra ostro balowaliśmy z Antkiem, ale do północy nie udało nam się dotrwać. Nie żeby mi się chciało spać... Rodzice kazali wybrać się do łóżka już o 22.00. Choć raz daliby pobawić się tyle ile chcę. Ehhhh... O północy na chwilę otworzyłam oczka, żeby zobaczyć kolorowe i głośne fajerwerki, ale nie zachwyciły, więc szybko poszłam z powrotem spać.

I najświeższa informacja. Z wczoraj. Kolejna impreza, tym razem u Antka. Mój młodszy kumpel obchodził 2 urodziny. I znów szaleństwo, zabawa autkami Antka, koparkami, olbrzymim garażem, jazda na koniku, na samochodziku, chrupków pod dostatkiem!!! Kiedy następna impreza Ciociu??

Z mojego gadania czasem wychodzą dość zabawne powiedzonka. W sumie to codziennie jest coś nowego, śmiesznego. Nawet wiem kiedy coś takiego powiem - miny Rodziców i ukrywany śmiech nie uchodzą mojej uwadze, ale śmieję się wtedy razem z nimi. Hhmmm wychodzi na to, ze śmieję się sama z siebie... Muszę to przemyśleć jeszcze.

Oto ostatnie moje gadanie:

Rozmowa z Babcią przez telefon:
Babcia: Oleńko, co robisz?
Ola: Tatusia nie ma CHOJEJA... (po krótkiej przerwie) kupić (Tatuś poszedł kupić choinkę)

Mama: Ola, ubieraj się szybciutko, jedziemy do babci.
Ola: Chila chila, tejaz Ola je jabuszko!

Fajne. W następnym wpisie przedstawię Wam trochę więcej moich powiedzonek (jest tego sporo i prawie co dzień dochodzi coś nowego).