niedziela, 16 grudnia 2012

Zobaczyć Świętego Mikołaja...

Prosiłam Mikołaja o jakiś choćby mały prezent, a tu dostałam ich tak dużo!! Wynika z tego, że byłam bardzo, bardzo grzeczna w tym roku. Jakoś to się nie zgadza, bo Rodzice twierdzą, że straszny ze mnie urwis i rozrabiaka (w sumie nie wiem dlaczego). Ale wracając do prezentów. Pół nocy nie spałam, żeby zobaczyć jak ten Mikołaj dostaje się do mojego pokoju i pewnie przyszedł jak już nie dałam rady i zasnęłam. Ehhh może za rok uda mi się go zobaczyć. W każdym razie przyniósł mi super kuchnię, na której uczę się gotować dla moich lal, a nawet zrobię pyszną kawę dla Taty!! Był też śmieszny klaun, z mnóstwem czegoś takiego co się fajnie wałkuje i lepi. Można z tego zrobić włosy klaunowi, język i inne rzeczy. I na koniec był jeszcze mały pluszowy tygrysek - teraz nieodzowny towarzysz przy zasypianiu.



Teraz czekam na kolejna okazję otrzymania jakiś prezentów - coś ktoś mówił, że pod choinką je znajdę. Gdzie ta choinka, nie czas jej już wystawić i przystroić?? Ja wiem... ciągle tylko o tych prezentach gadam i gadam ale czyż nie super jest je dostawać??!!!

Pochwalę się również, że coraz lepiej idzie mi składanie zdań. Widzę, że jestem doskonale rozumiana, co mnie niezmiernie cieszy!! Czy to już czas zadawania w kółko pytań z serii "co to??" czy "dlaczego??" Tak?? Ooo to się moi Rodzice ucieszą!!!:))

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Mieć 2 latka i nie przejmować się niczym!!!

Jak już napisałam w kiedyś tam... tłumaczenie się z braku wpisów nie ma większego sensu. Po prostu ich nie było. Taki mój kaprys:)) Czasem chyba można...??

Ale wróćmy do teraźniejszości. Co u mnie słychać?? Ojj bardzo, bardzo dużo. A słychać szczególnie dużo słów, a nawet w sumie całych zdań. I co uważam za sukces - jestem rozumiana prawie w 100%. Czasem nawet sama zaskakuję się wypowiedzianymi słowami. Oczywiście bywają momenty, kiedy rozgaduję się na całego, a bywa też, że siedzę cicho (to wtedy jak się troszkę wstydzę). To drugie jednak bywa coraz rzadziej:))

Poznałam ostatnio ładne słowo, które ponoć (według Rodziców) bardzo pasuje do mojego codziennego postępowania - "szaleje". Ale czy Wy uwierzycie, że ja, ta mała, kochana dziewczynka może zachowywać się w taki sposób, że to określenie pasuje do mnie?? Hehehe!!! Musicie kiedyś wpaść do mnie i przekonać się o tym na własnej skórze. Zapraszam!!

Nie mogę pominąć tematu mojego kochanego basenu. Faktycznie moim podstawowym środowiskiem jest chyba woda. Oczywiście pod warunkiem, że jest ciepła!! Nie to co w morzu w czasie wakacji... Uwielbiam jak na zajęciach zakładamy na rączki pompowane skrzydełka. Wtedy pływam sobie sama jak chcę, skaczę do wody. Mówię Wam - super zabawa. Kto nie spróbował to niech żałuje!!!



I ostatni temat na dziś. I to jaki - najważniejszy!!! A mianowicie moje drugie urodzinki!!! Tak, tak, właśnie skończyłam 2 latka!!! Czas szybko płynie. Oczywiście nie mogło zabraknąć całkiem sporej imprezy w związku z tą niezwykle ważną okazją. A nawet dwie imprezy!! Na pierwszą zaproszeni byli Dziadkowie oraz Ciocie i Wujek. Na drugą moi dobrzy znajomi - czyli impreza dla młodzieży!!! Było super, zabawa na całego i oczywiście duużżżooo prezentów. Mam od dziś własnego laptopa, super tablicę do rysowania, płaczącą i śmiejącą się lalę, Krecika, zestaw małej kasjerki i klocki. Widzicie!! Opłaca się robić dwie imprezy!!! Był też bardzo fajny tort i kilkukrotne dmuchanie świeczek (to jest dopiero super zabawa).


Do Świętego Mikołaja!!! Chciałam tylko jeszcze wspomnieć, że ja tak ogólnie to byłam całkiem grzeczna (przynajmniej tak mi się wydaję) i bardzo proszę Mikołaju wpadnij do mnie z jakimś małym prezentem:))))

piątek, 12 października 2012

Jest smoczek i nie ma smoczka:(((

Jeśli myśleliście, że gdzieś zniknęłam to mylicie się!!! Plotka o tym, że nie wróciłam z wakacji nad morzem też nie jest prawdziwa... a szkoda. Po prostu ktoś tu nie miał czasu napisać kilku słów, ale cóż, jak zwykle postanawiam się poprawić. Pewnie nie raz to jeszcze powiem...

Wreszcie po bardzo długiej przerwie powróciły moje kochane zajęcia na basenie. Jest mnóstwo zabawy i oczywiście "nauka pływania". Muszę przyznać, że przez czas wakacji dużo nie zapomniałam i idzie mi całkiem nieźle. Jak mi ktoś przypomni, że mam machać nóżkami, to w sumie pływam!



Kolejnym wydarzeniem była moja pierwsza wizyta u fryzjera. Włoski były już dość długie, więc trzeba było troszkę je skrócić i jakiś ładny fryz zrobić (tyle facetów dookoła - trzeba jakoś wyglądać). Wyszło całkiem nieźle i nawet mi się akcja podobała. Teraz chodzę i mówię wszystkim jak to było "ciach, ciach, ciach".

I jeszcze jedna wiadomość. Dla niektórych smutna, dla innych wesoła. Każdy tam wie co dla kogo. SMOCZEK MI GDZIEŚ WCIĘŁO !!! Ponoć lali oddałam. Tylko której?? Poza tym podobno to ja już za duża jestem na smoczek. Eeehh nie da się kupić nowego, na przykład większego dla dużych dzieci?? Będzie ciężko bez niego... nie tylko mi hehe:)
Do następnego!!!

środa, 5 września 2012

Wakacje cd. !!!

Ależ ten czas nad morzem leci. Ledwo przyjechaliśmy, a tu już za chwilę będzie trzeba wracać. Ale póki co korzystam z wakacji ile wlezie. Zjeżdżalnia, huśtawka, morze, plaża, spacerki... I tak w koło (bynajmniej nie do znudzenia). A teraz garstka szczegółów. Na plaży kocham przebywać. Kopanie dołków, robienie babek, ganianie po piasku i to co najwspanialsze - burzenie tego co Tata wybuduje - po prostu super!!! A i podniebna karuzela w wykonaniu Taty (zdjęcie poniżej)!!! Lepsze niż tysiąc wesołych miasteczek!! Jeśli chodzi o morze to nadal nie przekonałam się. Max zanurzenia to kostki. Jak dla mnie cały czas jest za zimne i na dodatek za duże fale. Może za rok, może inne morze... A na placu zabaw obok zjeżdżalni, zafascynował mnie "taptol" czyli dla nie wtajemniczonych, fajny samochodzik w kształcie mniej więcej traktora. Od momentu, kiedy go pierwszy raz zobaczyłam, moja pierwsza wiązanka słów rano to: "Mama, taptol, husiu". I wszystko jasne.


I smutna wiadomość. Niestety Antek pojechał już do domu. Nie żebym się teraz źle bawiła, ale jakoś tak… ehhh. Czwartym słowem rano jest aktualnie "Ata", a w czasie dnia rozglądam się po domku i mówię "Ata, Ata, tu nie ma, tu nie ma..."

Dzisiaj natomiast odkryłam coś super. Na spacerku odnalazłam w swojej kurteczce dwie śliczne kieszonki i na dodatek wykombinowałam, że można w nich dużo rzeczy schować. I tak po powrocie do domku były: 2 szyszki, 2 kamyczki, 4 patyczki i garstka piasku.





Hmmm zdecydowałam, że nie ma sensu prowadzić już zapisków słów, które udało mi się powiedzieć (będą tylko te najlepsze wypowiedziane kawałki). A wszystko przez to, że w zasadzie co Rodzice powiedzą to potrafię z lepszym lub gorszym skutkiem powtórzyć (nie żebym się chwaliła – po prostu powietrze morskie chyba całkiem dobrze wpływa na naukę).



środa, 22 sierpnia 2012

Wakacje

Jestem chyba w prawdziwym raju!!! Czy widzieliście kiedyś olbrzymią wannę?? To morze jest jak ich tysiące. A widzieliście ogromną piaskownicę?? Plaża jest dużo większa i fajniejsza. Ale stop emocjom i zacznę opowiadanie o wakacjach od początku. 


Zaczęło się zupełnie niepozornie. Jakieś przygotowania, pakowanie i nagle po kąpieli zamiast w łóżku ląduję w foteliku w naszym autku. W sumie pamiętam z nocnej podróży tylko jakiś postój na środku autostrady - czego Rodzice nie zrobią jak trochę zapłaczę (a tak serio brzuszek mnie bardzo bolał). I tak niepostrzeżenie (z małym postojem) znalazłam się nad morzem, w nowym domku, który jest naprawdę super. A na dodatek tuż przed nim mam plac zabaw z piaskownicami, zjeżdżalniami i huśtawkami. Kawałek dalej wspomniane już morze i plaża, a tam zabawa na całego. Dołki, zameczki, babki z piasku, kamyczki, zakopywanie nóżek - ekstra. Tylko żeby to morze troszkę cieplejsze było. Po dwóch dniach przyjechał mój najlepszy kumpel Antek wraz z Rodzicami (jakby bez nich mógł...) i dopiero wtedy zaczęła się prawdziwa zabawa, istne szaleństwo!! Jeszcze więcej dołeczków, zameczków... Ile można bez przerwy przebywać na plaży?? Jak dla mnie najchętniej trochę snu, obowiązkowo jakieś jedzonko i reszta czasu na plaży!!!


No na dziś dość. Brak mi troszkę czasu na pisanie, jeśli tyle ciekawych rzeczy naokoło - idę spać, żeby mieć siłę na jutro.

Aaa!! Musze się jeszcze pochwalić, że nauczyłam się ładnej kołysanki na dobranoc, a tak naprawdę jej skróconej wersji. Brzmi ona tak: Aaaa... kotki... nie... Olę. Po tłumaczenie i dłuższą wersję zgłoście się do mojej Mamy.



wtorek, 14 sierpnia 2012

Blisko, bliżej... już prawie wakacje!!!

Ojj już tak nie krzyczcie wszyscy. Wiem, że zaniedbałam trochę mój kochany Pamiętniczek. Mam nadzieje, że mi wybaczycie, a ja obiecuję poprawę.

Co u mnie słychać ? Dużo, bardzo dużo. Co chwila dzieje się coś ciekawego. To jakieś krótkie wyjazdy, odwiedziny u znajomych - jednym słowem pełno atrakcji. Powiększa się też z dnia na dzień mój zasób słownictwa. I to między innymi jakiego - grzecznościowego!!! Oto niektóre z nich (wiadomo, część lepiej mi wychodzi, a część potrafią zrozumieć tylko moi Rodzice):

- dziękuję,
- proszę,
- chodź tu (zintegrowane z odpowiednim machnięciem ręką),
- kup jaja (to jak ktoś idzie na zakupy, niekoniecznie po jaja),
- bułka (to mogę jeść na okrągło),
- Krecik (mój ulubiony bohater bajek - w zasadzie tylko ta bajka mogłaby dla mnie istnieć).

I wiecie co? Już za 4 dni wyjeżdżam na wakacje nad morze!!! Hura!!! Ale będzie super. A wiecie z kim jadę (no oprócz Rodziców)? Z moim kumplem Antkiem!! Przygotowuję się do tego wyjazdu od dawna. Nawet przeszłam u Taty skrócony kurs prowadzenia auta. Umiem kręcić kierownicą i co najważniejsze włączać radio!
Czekajcie na gorące relacje znad morza!!


poniedziałek, 9 lipca 2012

Zostanę letnim skoczkiem narcarskim!!

Ukrop leje się z nieba, żyć się nie da. Tym bardziej w naszym mieście. Padł więc super pomysł wyjazdu do mojej kuzynki Agatki do Bielska. Tam bliżej gór, wiec ponoć chłodniej - no nie zupełnie tak było, za to ile atrakcji!!! Takie wyjazdy to ja uwielbiam. Na początek pojechaliśmy do takiego fajnego parku, gdzie było pełno zwierzątek i to na wyciagnięcie ręki. Wreszcie na żywo zobaczyłam wszystkie te zwierzątka, które na co dzień oglądam w książeczce. Całkiem podobne... tylko jakieś takie większe:) Nawet zrobiłam pewnej sarence "moja, moja". Kolejnym punktem programu był mój pierwszy wyjazd kolejką linową w Wiśle. I wszystkim powiem tylko: SUPER. Nie ma się czego bać...Tata trzymał, a Mama tuż obok:)) Na górze czekał wspaniały widok na skocznie i okoliczne górki. Tak wysoko to ja chyba jeszcze nie byłam. Tylko dlaczego ta skocznia taka zielona, z TV ostatnio pamiętam, że są białe... hhmmm



I to jeszcze nie koniec atrakcji. Kolejnego dnia poszliśmy na długi spacerek nad rzeczkę, gdzie chodziłam po takiej zimnej wodzie (trzeba się przyzwyczajać, nie wiadomo jaką temperaturę morze będzie miało na wakacjach). A potem podjadłam na działce Cioci sporo porzeczek. Pychotka. Rodzice mówili, że u Babci w ogródku też są. Proszę się już szykować na mój najazd na te pyszne owocki!!


Poza tym muszę Wam powiedzieć, że coraz więcej słów pojawia się w moim słowniczku i widzę, że większość jest zrozumiała dla Rodziców (mój sukces... albo Rodziców). Zamach na moje pieluszki idzie całkiem nieźle, a co najważniejsze przy mojej zgodzie i chyba całkiem dużym wsparciu tego przedsięwzięcia. Oczywiście zdarza mi się jeszcze zapomnieć, że to do nocnika trzeba, ale cóż - jest dobrze;)


poniedziałek, 25 czerwca 2012

I już po Euro dla nas...

I wyszło jak zwykle... czyli Ci w najładniejszych koszulach (Nasi) już nie grają na Euro:(( Ale ja to już przewidziałam. Byłam w strefie kibica przed meczem i tam mnie jakoś tak olśniło - od razu się zmartwiłam. Myślicie, że mam jakieś zdolności i powinnam grać z Tatą w Lotka?? Czy to było do przewidzenia?? Aaa tak dla jasności, w strefie kibica byłam tak w dzień, zobaczyć jak to wszystko wygląda, bo oczywiście w godzinach meczu takie dziewczynki jak ja, to już dawno grzecznie śpią... albo przynajmniej Rodzice tak myślą:))



Niestety ostatnio znów się całkiem porządnie przeziębiłam. Katarek, kaszelek, temperatura, ogólne zmęczenie, wszystko na NIE... sami wiecie. To chyba przez te ostatnie upały. Ja się prawie w zimie urodziłam... a na pewno było koło -15 stopni i pełno śniegu, więc dla mnie +33 to lekka przesada. Muszę się jednak jakoś do tego przyzwyczaić, bo niedługo wakacje (dla niektórych w sumie już, dla mnie... cały czas). Robimy wielkie odliczanie, bo do wyjazdu nad morze zostały, według moich obliczeń, tylko 54 południowe drzemki, 216 posiłków, 342 przekąski i 63 spacerki:))))) Czyli całkiem niedługo!!

poniedziałek, 11 czerwca 2012

EURO :)))

Przygotowałam się do meczu pierwsza klasa. Była czerwono-biała sukienka z piłeczkami, białe skarpetki i nawet czerwono-białe spinki we włosach. Rodzice też się dostosowali. Koszulki z napisem Polska i duża flaga nad telewizorem. Nie za bardzo to coś dało chyba, bo wynik nienadzwyczajny. Taty stwierdzenie "miało być tak pięknie, a wyszło jak zwykle" chyba wszystko mówi i nie muszę nic komentować. Choć nie wiem jak to jest to "zwykle" ale zgadzam się z Tatą w 100%. Czekamy na kolejny mecz!! Może będzie lepiej:))


Tymczasem byłam na kolejnej fajnej wycieczce w lesie. Tam jest tyle ciekawych rzeczy, że biegałam jak szalona. Tu trawka, tam krzaczek, dalej drzewko, robaczki, patyczki... no super. I znów zapytam: kiedy następna wycieczka? Ponoć coś poważniejszego się szykuje... już czekam!!!


I ostatni dziś temat na szybko bo za chwilę mecz będzie. Wczoraj byłam z moim kumplem Antkiem (to znaczy jeszcze z Mamą i Ciocią) na super placu zabaw. Na takim pod dachem. Samochodziki, zjeżdżalnie, kulki, domki... jak dla mnie raj na ziemi. Mogłabym się tam bawić i bawić.

piątek, 8 czerwca 2012

Koko, koko Euro spoko :))

Już tylko kilka godzin zostało do tego niezwykle ważnego wydarzenia - czyli EURO. Patrząc na Tatę powinnam użyć chyba wyrażenia "bardzo, bardzo ważnego wydarzenia" albo "super bardzo ważnego wydarzenia". W każdym razie mi chyba też się atmosfera udzieliła i ze względu na to, że mecz jest o takiej godzinie, o której małe dziewczynki jak ja jeszcze nie śpią, postanowiłam go obejrzeć. Zobaczymy co to będzie. W każdym razie idę malować na twarzy barwy wojenne i przygotowywać okrzyki zagrzewające do jak najlepszej gry. Jutro zdam Wam relacje jak mi się podobało.


DO BOJU CI W ŁADNIEJSZYCH KOSZULKACH!!!

PS. Przypomniało mi się o czym ostatnio nie napisałam. Ale z racji, że są rzeczy ważne i ważniejsze teraz na moim mini blogu króluje EURO:))) Mam nadzieje, że nie zapomnę tego co sobie przypomniałam...

PS. Na razie z zamachem na moje pieluszki cisza. Jak wspomniałam.. są rzeczy ważne i ważniejsze:)))

piątek, 1 czerwca 2012

Najważniejszy DZIEŃ w roku

Sporo czasu już tu nie pisałam, więc zebrało się trochę ciekawych wydarzeń z ostatnich kilkunastu dni.
Zacznę od ostatnio fascynującego mnie zjawiska, jakim jest puszczanie baniek mydlanych. Mama opanowała to wspaniale i jest mnóstwo zabawy z ich łapaniem. Najlepsze jest jak pęknie tuż przed nosem:))) Aktualnie uczę się też je puszczać. Czasem wyjdzie... czasem nie...

Ostatnio, choć jeszcze do Dnia Dziecka było troszkę czasu, zaczęły pojawiać się prezenty związane z tym fantastycznym dniem. U Dziadków w ogródku przybyła super, ekstra, odjazdowa zjeżdżalnia oraz kolorowa piaskownica. Na tej pierwszej mogę zjeżdżać i zjedżać i długo mi się to nie nudzi. A jeśli chodzi o piaskownicę to muszę się pochwalić, że pomagałam nawet w jej składaniu (teraz prezenty to już trzeba sobie nawet samemu poskładać... jakie czasy, takie prezenty). Dzielnie dokręcałam te śrubki, o których Dziadek i Tata chyba zapomnieli:)) Teraz jeszcze piasek (choć część już wsypana) i będzie zabawa na całego w mojej prywatnej piaskownicy!!! Żadnych innych dzieciaków, podbierania zabawek i zajmowania miejsca tam, gdzie ja akurat chciałam wykopać dołek!!!


Jak już wspomniałam o Dniu Dziecka i prezentach to może dokończę listę tego co dostałam. Jest fajna układanka z misiami i ich ubrankami, a przede wszystkim mały stolik i krzesełka, które to znalazły swoje miejsce w moim pokoiku. Teraz mam gdzie sobie spokojnie posiedzieć (o ile takie słowa w ogóle do mnie pasują) i porysować!!

Kilka dni temu byłam z wizytą u Antka, a i on później zaszczycił moje skromne progi swoją osobą:)) Zaczynamy bawić się coraz fajniej i chyba coraz bardziej się rozumiemy. Jakby tylko czasem odwzajemnił takie lekkie przyjacielskie uściskanie się... bo ja to już kilka razy się do Niego przytulałam, a on ani razu... Może nie jestem w Jego typie...?? Ehhhh
 
Dobra na dziś tyle tego pisania, bo Was zanudzę. Poza tym rozczuliłam się ostatnim akapitem i zapomniałam o czym jeszcze miałam napisać. Jak dojdę do siebie to za parę dni opowiem Wam znów coś o moim bardzo ciekawym życiu.

PS. Słyszałam o szykującym się, jakimś niepokojącym zamachu na moje kochane pieluszki... O co chodzi ???

czwartek, 10 maja 2012

Dotknęłam Pucharu... nie myję teraz rączki:)))

Jeszcze parę słów o tym bardzo, bardzo długim weekendzie, który już niestety minął.
 
Na jego koniec jeszcze raz udaliśmy się do moich Dziadków. Było tam wiele mniej i bardziej znanych mi osób - jednym słowem niezła impreza:)) Znów ganianie na bosaka, słoneczko ognisko i grill. Chyba bardzo polubię tego typu imprezy:))
 
Kolejnym newsem jest sprawa pięknego urządzenia naszego małego domowego balkoniku (powiedzieć, że to balkon byłoby chyba małym nadużyciem... ale trochę miejsca na zabawę w słonku jest). Rodzice porobili jakieś siatki i tym podobne rzeczy... nie do końca wiem czy to dla mnie, żebym nie wypadła czy dla naszego kotka. W każdym razie jest. Dodatkowo pojawiły się też na tym balkoniku pierwsze kwiatuszki i moim ulubionym zajęciem jest teraz ich wąchanie i ciągłe podlewanie. Mam nadzieję, że bardzo lubią wodę... dużo wody... bardzo dużo wody...:))

I na koniec najważniejszy news. W zasadzie powinnam od tego zacząć ale ponoć to co najlepsze zostawia się na koniec (wychodząc z tego założenia codziennie na śniadanko najpierw zjadam niepotrzebną nikomu, przeszkadzającą na kanapce szyneczkę, a na koniec pyszną bułeczkę z masełkiem:))).

Ale wracając do tematu. Byłam wczoraj zobaczyć w centrum taki duży, ponoć bardzo ważny puchar (tak twierdzi Tata). Cała sprawa związana jest oczywiście (jakby ktoś nie wiedział) ze zbliżającym się wielkimi krokami Euro 2012:)) Najpierw swoje odstaliśmy w olbrzymiej kolejce, żeby chyba parę sekund być przy tym pucharze i żeby cynkęli nam fotkę. I tu dokonałam rzeczy niemożliwej i chyba zabronionej - DOTKNĘŁAM PUCHARU!!!! Normalnie, nie myję rączki przez najbliższe parę dni!! Fajna sprawa, będzie pamiątka na całe życie chyba. A jak opowiem to kiedyś, to pewnie nikt nie uwierzy hehe:)) Zdjęcie oczywiście zamieszczam poniżej!!


Przy okazji poznałam jeszcze dwie sympatyczne maskotki tych mistrzostw - Slavko i Slawka. Trochę duzi jak na maskotki ale całkiem sympatyczni. Nawet zechcieli mieć ze mną fotkę:)))

piątek, 4 maja 2012

Dłłłuuugggiii weeekkkeennnndd

Tym razem znów jest co opowiadać, bo bardzo dużo się dzieje ostatnio w moim życiu. Wyjazdy, wycieczki, odwiedziny, nowe miejsca, nowi ludzie - to coś co Ola (czyli ja) lubi najbardziej:))

Ale od początku. Zaczęło się od wycieczki do takiego pięknego miejsca, ze skałami, drzewkami i mnóstwem miejsca do biegania dla mnie (Rodzice coś mówili o jakiejś dolince...). Wygoniłam się tam tak (żeby było trudniej i ciekawiej to nie po płaskim, a raz w górę, a raz w dół), że po powrocie do domku myślałam tylko o moim kochanym łóżeczku i misiu, który tam na mnie czeka. Chyba pobiłam rekord w szybkości zasypiania:)))

Kolejnym ciekawym punktem ostatnich dni była wizyta u Dziadków w ogródku. Pogoniłam sobie boso po trawce, prawie bez ubrań i co ciekawe bez pieluchy. Czy Wy wiecie jak jest fajnie bez tego czegoś. Co muszę zrobić żeby już nie musieć nosić tych okropnych pieluch?? Ehhh


Był też basenik (ten sam, który miałam nad morzem w zeszłym roku) wypełniony wodą i taplałam się w nim bez opamiętania. To już taka mała namiastka wakacji:))

Ostatnim wydarzeniem był wyjazd do Rodzinki w Kluczborku i to na dwa dni!! Nie licząc wyjazdu nad morze w zeszłym roku to nie byłam jeszcze tak daleko od domku. Ale opłacało się troszkę dalej pojechać, bo było super (tym bardziej, że chyba większość podróży przespałam). Przypominam sobie jak przez mgłę, że już widziałam tych sympatycznych ludzi ale kiedy... muszę dopytać Rodziców. W każdym razie byłam jeszcze mała i mam prawo tego nie pamiętać - takie przywileje młodego wieku hehe.

W każdym razie była tam moja kuzynka Hania, z którą znalazłam chyba wspólny język... przynajmniej ja mam taką nadzieję:)) Super mi się z Nią bawiło i nawet dostałam od Niej fajne zabaweczki. Była też Babcia i Babcia i jeszcze jedna Babcia... i czegoś tu nie rozumiem... ile można mieć Babci?? To też mi muszą Rodzice wytłumaczyć!! Oczywiście nie narzekam, bo każda z Nich chciała się ze mną bawić i było super!! W ogóle bardzo, bardzo udany wyjazd. Kiedy znów gdzieś jedziemy?? Hohoho jaka globtroterka się ze mnie robi:))

Jest też kilka nowych słów, które umiem powiedzieć. Choć chyba nie do końca brzmią one tak jak powinny ale zamiar się liczy... nad jakością jeszcze popracuję. Oba są na literkę M: malowanie i majteczki:))) Pierwsze w związku z malowaniem zjeżdżalni na placu zabaw - nie mogłam przez to zjeżdżać... Drugie związane z panującym ciepłem i moim letnim ubiorem.